Randka pod Tatrami
Hej! Z tej strony Sabina! Nigdy nie przypuszczałam, że dojdzie do tego, że odważę się napisać coś o swojej randce i wysłać to na jakiś portal. Mówiąc szczerze, zanim zaczęłam czytać opisy randek zamieszczane w sieci, myślałam, że wysyła się tu tylko opisy spotkań niesamowitych i innych niż wszystkie. Mówiąc wprost, randek, które zdarzają się tylko nielicznym, a nie zwykłym ludziom jak ja. Tymczasem widzę, że ludzie opisują randki, jakie mogą zdarzyć się każdemu. Ot po prostu zwyczajne spotkania z wybranymi ludźmi.
Tak więc nie ma żadnego powodu, bym i ja nie napisała czegoś o swojej randce. Zacznę więc od tej, którą wspominam wyjątkowo ciepło, choć było zimno.
Randka ta, to był weekendowy pobyt w Zakopanem z moim ówczesnym chłopakiem – Dawidem. Dawid zaskoczył mnie pod każdym względem. Przed randką powiedział, że ma dla mnie niespodziankę i to było wszystko. Oczywiście zaznaczył, że potrzebny będzie wolny weekend.
W sobotę rano, przyszedł pod mój dom, pojechaliśmy na dworzec, a stamtąd pociągiem do Zakopca. Było pięknie. Maleńki domek tylko dla nas. Za oknami niepowtarzalne widoki na góry, śnieżna i słoneczna zima, no po prostu cudownie!
Dwa dni spędziliśmy spacerując po najpiękniejszych zakątkach Zakopanego. Nie wypuszczaliśmy się w góry, bo nie mieliśmy w tym temacie żadnego doświadczenia. Poza tym, nie mieliśmy ochoty się męczyć, tylko odpoczywać i cieszyć się sobą.
Nigdy nie zapomnę kamienistych i stromych ścieżek, maleńkich sklepików z pamiątkami pachnących drewnem, smaku grzanego wina, białego sera i kwaśnicy, a także dotyku krochmalonej pościeli. Nie zapomnę również miłości, jaką się darzyliśmy i okazywaliśmy sobie na wszelkie sposoby. Byliśmy młodzi i zakochani w sobie bez pamięci.
Dwa dni minęły jak okamgnienie. Związek z Dawidem nie przetrwał próby czasu, ale przetrwały ją wspomnienia o fantastycznej, wręcz bajkowej randce u podnóża Tatr…
Zobacz również:
Ulotny czar wakacyjnych randek
Koleją do szczęścia