Randka w ciemno
We wtorek wieczorem zaczepił mnie na Sympatii pan, starszy lat jedenaście, z Warszawy – i tylko takie informacje widziałam, bo gdy chciałam obejrzeć jego profil, wyrzuciło mi komunikat, że ten użytkownik udostępnił go jedynie osobom, które zamieściły zdjęcie. No cóż, nie pierwszy raz takie incydenty się zdarzają i nie mnie dociekać, czy wypływa to z nieumiejętności dokonania prawidłowych ustawień, czy po prostu jest wyrazem ogólnego pustostanu umysłowego, bo zaczepianie osób, które nie mogą zobaczyć, kto do nich napisał, wydaje mi się nieco karkołomnym działaniem.
Wiadomość godna jest zacytowania:
Dzień dobry! W Pani opisie odczytuję prawdę i pewność. Bardzo ładnie napisała Pani o sobie. Serdecznie pozdrawiam. Telesfor. [Imię zmienione ze względów ochrony danych osobowych zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997. :-)]
Cóż za niespotykana kurtuazja, prawda? Odpisałam, że dziękuję za uznanie, jednak nie mogę zajrzeć na jego profil, więc nie odwzajemnię się recenzją. :-) I podałam swój adres e-mail na wypadek, gdyby miał ochotę na kontakt ze mną, ponieważ ze względu na to, że okres wykupionego przeze mnie abonamentu upłynął bezowocnie, nie mam możliwości wysłania więcej niż jednej wiadomości dziennie [choć to i tak wystarcza tam w nadmiarze. :-)]
Pan odpisał błyskawicznie na podany e-mail, po paru nieudanych próbach udało mu się zmienić ustawienia i mogłam zapoznać się z jego profilem. Rozwiedziony, wykształcenie wyższe, ma dzieci i nie chce więcej, budowa ciała szczupła, zdjęcie faceta z bujną, szpakowatą czupryną, w okularach, wyraz twarzy Kaczora Donalda, akceptowalny. Nawiązałam z nim korespondencję.
Jego dość oficjalne listy utrzymane były w tonie niemal drażniącej, wyszukanej grzeczności, pełne konwenansów, naszpikowane zdumiewającymi komplementami i podejrzanymi deklaracjami. Szczególnie jedno z jego oświadczeń nabrało po spotkaniu charakteru niesmacznego dowcipu: chciał, aby kobieta w jego towarzystwie czuła się komfortowo.
- Nie chcę grać księcia z bajki i grać nie fair – pisał. - Moja Pani będzie dla mnie jedyną i najważniejszą osobą na świecie. Tak chcę i mam nadzieję, że tak potrafię się zachowywać.
Już w trzecim mailu zaproponował, że o ile się zgodzę, przyjedzie do mnie na kilka godzin, niekoniecznie do Ełku.
- Chodzi mi o Twoją swobodę i dobre samopoczucie – podkreślił. - Na pewno zapytam Cię wyraźnie, czym niechcący mogę Cię dotknąć. I na pewno nigdy tego nie zrobię. W tej chwili mogę Ci obiecać, że ważne będzie dla mnie, abyś z powodu mojej bliskości była uśmiechnięta i zadowolona.
Przyznam, że brew mi się unosiła przy czytaniu tego typu tekstów i nie był to wyraz podziwu, ale niedowierzania. Moja podejrzliwość wywołana była nie tylko ceremonialnym tonem jego wypowiedzi, ale i faktem, że dzieliła nas odległość ponad 200 km. W czwartek zadzwonił do mnie. Rozmowa przebiegła bez zgrzytów. Stwierdziłam, że skoro chce jechać taki szmat drogi, żeby wypić ze mną kawę, to niech jedzie, nie widzę przeciwwskazań.
– Może odwrócisz się na pięcie i nie będziesz chciała ze mną gadać – wyraził w trakcie rozmowy przypuszczenie, które mnie zaniepokoiło nieco i zapytałam, czy spotkał się już z takim zachowaniem. Potwierdził.
– Wiesz – powiedziałam - takie zachowanie to chamstwo. Jeśli z kimś się umawiamy, to należy z nim spędzić ten czas bez względu na to, czy nam się podoba, czy nie. Tym bardziej, gdy ktoś jedzie z daleka.
O, jak się popisałam klasą, nie?
W sobotę rano pobiegłam nawet do fryzjera, wykonałam serię zabiegów, żeby zamaskować cholerny pryszcz, który mi w nocy wyskoczył na brodzie i urósł do rangi katastrofy, no bo jak tak iść z takim pryszczem do ludzi, nie? No jak? Punktualnie zjawiłam się przy moście, na którego drugim końcu stał on. Prawda, jak elegancko? Ja szłam z jednej strony, on z drugiej, by spotkać się w centralnym punkcie mostu. Pełny dramatyzm, napięcie rośnie, zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Podaliśmy sobie z uśmiechem ręce i... czar prysł.
O mało co mnie nie zabił swoim uśmiechem. Facet nie miał górnych przednich zębów! A pozostałe były w takim stanie, że w zasadzie lepiej by było, gdyby ich nie było. :/
Epilog i wnioski: obok nieśmierdzących nóg dochodzi zatem wymóg drugi - pan powinien posiadać zęby nieprzypominające swoim wyglądem karczowiska. :D
Zobacz również:
Jak zakończyć nieudaną randkę?
Pięć przyczyn nieudanej randki