Pechowa randka
Cześć, jestem Darek. Zawitałem tu nie po raz pierwszy i dziś zdecydowałem się opisać jedną z moich randek. Pamiętam ją, bo była wyjątkowo pechowa. Pech nie dotyczył bezpośrednio mnie, ale do tego zaraz dojdziemy.
Z Gośką spotykałem się już od jakiegoś czasu. Mieliśmy taki zwyczaj, że umawialiśmy się w różnych interesujących miejscach Trójmiasta, gdzie oboje mieszkaliśmy.
Tym razem postanowiliśmy spotkać się w miejscu, do którego trzeba było dojechać. Umówiliśmy się na przystanku kolejki podmiejskiej. Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut, po czym wysiedliśmy i zaczęliśmy iść w stronę dużego parku.
W pewnym momencie Gośka stwierdziła, że nie ma torebki. Zostawiła ją w kolejce, a miała tam dosłownie wszystko. W sekundę opuścił nas romantyczny nastrój. Oboje byliśmy tak samo przerażeni tym, co zaszło.
Kompletnie bezradni wróciliśmy na stację, ale oczywiście kolejki dawno już tam nie było. Poszliśmy do dyżurnego ruchu i zgłosiliśmy zgubę. Facet rozłożył ręce i stwierdził, że nic tu nie poradzi. Obiecał jednak, że da znać komu trzeba.
Nie chciałem zostawiać Gośki samej. Była spanikowana i nie dziwiłem jej się. Pojechaliśmy do mnie do domu i czekaliśmy na wiadomość ze stacji.
Niestety, nasza randka skończyła się wielkim pechem. Torebka Gośki nie znalazła się. Nikt też nie odesłał jej dokumentów. Jeszcze długo po tym, moja dziewczyna wyrzucała sobie, że była taka nieostrożna i roztrzepana.
Temat zgubionej torebki dominował na co najmniej kilku następnych randkach. Nie mówiąc o tym, że ich treść stanowiły komplikacje związane z wyrabianiem nowych dokumentów.
Nową torebkę Gośka dostała ode mnie na najbliższą okazję!
Zobacz również:
Randka nieporozumienie
Randka z piratem drogowym