Randka jak z filmu
Jedna z najgorszych w moim życiu randek zaczęła się fascynująco i zapowiadała znakomicie.
Nie jestem wielką fanką motoryzacji, ale przystojni faceci na jednośladach zawsze mi się podobali. Wyobrażałam sobie, że sama kiedyś poznam kogoś z jednośladem, usiądę z tyłu, obejmę w pasie, przytulę się do pleców i pomkniemy w dal. Tak w każdym razie wyglądało to na filmach.
Cieszyłam się bardzo, gdy na jednym z portali internetowych poznałam Pawła, który miał motor, jeździł na nim od lat i brał nawet udział w jakichś profesjonalnych zawodach.
No więc umówiliśmy się i Paweł zajechał pod mój dom na swoim rumaku. Było dokładnie tak jak w filmach: usiadłam za nim, objęłam go wpół i ruszyliśmy.
Z początku było nawet fajnie: hałas, pęd wiatru we włosach i wyobrażenia jak wyglądamy razem i jak inni nam zazdroszczą.
Parę chwil później zaczęło być gorzej: siedzenie zaczęło gnieść, wiatr zaczął przeszkadzać, a Paweł dodawał gazu. Potem było już szybko, głośno i nieprzyjemnie.
Krzyczałam do niego, żeby zwolnił, że mam dość, ale nie reagował. Przerażona i zesztywniała, skupiłam się tylko na tym, żeby trzymać się mocno i nie spaść. Głowę wtuliłam w plecy Pawła, zacisnęłam powieki i czekałam aż skończy się ten koszmar.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce randki. Zeszłam z motocykla prawie nieprzytomna. Paweł dziwił się co mi jest. Najwyraźniej był zdegustowany moim zachowaniem.
Oczywiście na żadną kawę, ciastko ani nic takiego nie miałam ochoty. Usiadłam na ławce przed knajpką i oddychałam świeżym powietrzem. W końcu dałam się namówić na krótki spacer, po którym poczułam się lepiej.
Randka skończyła się rozmową przy jego kawie i mojej herbacie z miętą. Na powrót do domu na motorze nie zgodziłam się. Drugi raz nie przeżyłabym takiej jazdy. Zamówiłam taksówkę, a Paweł jechał za nami.
A tak cieszyłam się na tę randkę jak z filmu!
Autor: Sylwia
Zobacz również:
Byłem bogaty ale smarkaty
Randka z piratem