Chyba gorzej nie mogłam trafić...
W końcu po wielu trudach i poszukiwaniach umówiłam się na randkę. Pan ze zdjęcia wyglądał sympatycznie, więc stwierdziłam: a co mi szkodzi. Uzgodniliśmy, że spotkamy się w centrum miasta w Galerii Handlowej.
Oczywiście szykowałam się odpowiednio na to spotkanie, bo lubię dbać o swój wygląd, tym bardziej, że było to spotkanie z mężczyzną.
W trakcie ustalania szczegółów spotkania mój adorator spytał czy przyjadę na spotkanie autem. Spytałam dlaczego pyta i usłyszałam odpowiedź, że gdybym przyjechała, to mogłabym po spotkaniu odwieźć go do domu! Myślałam, że się przesłyszałam ale po chwili stwierdziłam, że może sobie ten pan żartuje i tak to potraktowałam nie komentując tego.
Spotkaliśmy się w samym centrum Galerii Handlowej i jak tylko zobaczyłam tego pana, to miałam ochotę biegiem zrezygnować z tej randki. Pan owszem był ten sam co na zdjęciu ale... ubrany w granatową, welurową bluzę z bobkami na rękawach, zmechaconą lekko z przodu. Nie wierzyłam własnym oczom! Facet przyszedł na randkę z kobietą tak ubrany??? Porażka! Moja porażka co do wyboru! Tego jednak nie mogłam przewidzieć niestety.
Żeby nie zrobić mu przykrości poszliśmy na kawę oczywiście w knajpce możliwie jak najdalej ludzkich oczu. Modliłam się, żeby nie spotkać nikogo ze znajomych. Na szczęście gorycz porażki co do wyboru umiliła mi pyszna kawa, bo jeśli chodzi o rozmowę w realu, to była kolejna porażka. Dowiedziałam się o życiu tego pana prawie wszystko, łącznie z tym jaką miał niedobrą żonę, jak sam musi sobie radzić itd. itd.
W drugą stronę ten pan nie dowiedział się o mnie nic, bo w zasadzie bardziej był zainteresowany słuchaniem swojej własnej opowieści, niż tym co ja mam do powiedzenia.
Skończyłam pić kawę i zakończyłam to męczące dla mnie spotkanie. Oczywiście była propozycja następnej randki ale na samą myśl, że może następnym razem ten pan przyjdzie w szarych, dresowych, zmechaconych spodniach i znowu będzie opowiadał o sobie, wnikliwie tego słuchając, to oczywiście wymijająco odpowiedziałam, że pożyjemy zobaczymy...
Mam nadzieję, że nigdy nie doznam już czegoś takiego w swoim życiu :)