Randka bez wyjścia
Cześć! Jestem Adam.
Czytam wasze opisy randek i widzę, że coś takiego jak mnie nie zdarzyło się jeszcze nikomu. Może się zdarzyło, bo wielopoziomowe galerie handlowe są wszędzie, ale nie zostało tu opisane.
A było to tak.
Martę poznałem korzystając z jednego z internetowych portali randkowych. Po którymś mailu i telefonie postanowiliśmy się spotkać. Oboje mieszkamy w dużym mieście z kilkoma galeriami handlowymi. Zaproponowałem przytulną kawiarenkę usytuowaną na górnym poziomie jednej z nich.
Kawiarenkę znałem, bo często bywałem tam ze znajomymi. Wiedziałem, że ma fajne kanapy i zakątki, w których można się schować. Umówiliśmy się przed wejściem do galerii.
Przywitałem Martę, wręczyłem jej kwiaty i udaliśmy się do wnętrza.
W środku skierowaliśmy się wprost do windy. Była to tradycyjna winda z metalowymi drzwiami. Wsiedliśmy, nacisnęliśmy guzik z numerem trzy i winda ruszyła. Nie minęła minuta, jak stanęła w miejscu.
Przez kilka chwil nie wiedzieliśmy co się dzieje, bo mieliśmy wrażenie, że wciąż posuwamy się do góry. Po kolejnej minucie nie mieliśmy wątpliwości, winda stała. Na wyświetlaczu nie świeciła się żadna cyfra.
Odczekaliśmy chwilę, po czym zaczęliśmy wciskać różne guziki. Nic się nie działo. Byliśmy sami i cała sytuacja zaczęła nas trochę bawić.
Trochę byliśmy zawiedzeni, bo w filmach gdzie zacina się winda zazwyczaj gaśnie światło. A tu nic, żadnego romantyzmu. Górne światło oświetlało całe pomieszczenie, ale winda nie ruszała i nie dało się otworzyć drzwi.
Nadal nieco ubawieni, wcisnęliśmy guzik z napisem alarm. Rozległ się głośny sygnał, który brzmiał jakąś minutę. Nadal nic się nie działo. Po którejś z kolei próbie wezwania pomocy przez alarm, zaczęliśmy czuć się nieswojo. Spoglądaliśmy na siebie niepewnie, zastanawiając się co zrobić.
Na śmierć zapomnieliśmy, że mamy przy sobie komórki. Niestety, w windzie nie było zasięgu.
Ponieważ kolejne uruchamianie alarmu nic nie dało, zacząłem walić w drzwi. Minęło kolejne dziesięć minut. Teraz już byliśmy naprawdę zdenerwowani.
Po następnych pięciu minutach, winda nagle drgnęła i zaczęła jechać w dół. Zatrzymała się na parterze, drzwi się otworzyły i wybiegliśmy z niej jak szaleni. Zatrzymaliśmy się dopiero na zewnątrz galerii.
Oboje roześmieliśmy się na myśl, że nie powiedzieliśmy nikomu o zacinającej się windzie i że kolejni zakupowicze, a może randkowicze przeżyją podobne kilkadziesiąt minut w odosobnieniu…