Randka w obłokach
Witam, jestem Karol. Czytam te Wasze opisy randek i widzę, że ekstremalne spotkania zdarzają się niemal wszystkim. Ja również przeżyłem taką randkę, choć wcale się na to nie zapowiadało...
Pewnego razu, kolega ze Śląska zaprosił mnie do siebie. Spędziłem u niego kilka dni. Żeby się nie nudzić, zaplanował mnóstwo atrakcji. Jedną z nich, była wizyta w Wesołym Miasteczku. W tym miasteczku jest taki wielki młyn (diabelski młyn), który widać z daleka.
Kolega oczywiście zaproponował przejażdżkę na tym kolosie. Ja nie byłem happy, bo na wysokościach czuję się niepewnie. Nic jednak nie powiedziałem, bo było mi głupio. Pomyślałem, że jakoś to przeżyję. Do gondoli wsiedliśmy we dwójkę. Gdy mieliśmy ruszać, do karuzeli dobiegły dwie dziewczyny. Były najbliżej nas i wskoczyły do naszej gondoli. Ruszyliśmy.
Całe szczęście, to ogromne koło sunie powoli. Zmiany wysokości praktycznie się nie czuje. Starałem się nie patrzeć w dół i na zewnątrz gondoli. Koncentrowałem się na nieruchomych elementach karuzeli i na siedzących obok mnie osobach.
Było nieźle, aż do pewnego momentu, w którym z przerażeniem stwierdziłem, że stoimy w miejscu. Stoimy, a pod nami wiele metrów pustki. Nie było rady. Czułem, że dopada mnie panika. Zacząłem się pocić i trząść.
Trójka współpasażerów zaczęła chichotać. Popatrywali na mnie i żartowali, że chyba mam lęk wysokości. Wszystko fajnie, tylko że ja mam go naprawdę.
Po chwili, jedna z dziewczyn zorientowała się, że nie udaję i że naprawdę mam problem. Przestała żartować, usiadła koło mnie i zaczęła uspokajać.
Nie wiem skąd wiedziała, że trzeba zagadać mnie i odwrócić uwagę od tego, że wiszę kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
Ewa – bo tak nazywała się moja nowa znajoma, pomogła mi przetrwać ten cały koszmar. Wszystko trwało jakieś trzy minuty, ale dla mnie to była wieczność.
Po zejściu z młyna, miałem na tyle przytomności, by podziękować Ewie i poprosić ją o numer telefonu. Spotykaliśmy się przez jakiś czas i często żartowaliśmy z naszej randki nie-randki w powietrzu...