Zaczęło się od róży…
Witam wszystkich! Jestem Marcin. Czytając zamieszczane tu opisy randek, dochodzę do wniosku, że nie tylko mi zdarzają się głupie wypadki, gafy itp. Co więcej, nie tylko mi zdarzają się niespodziewane ciągi takich wypadków. Nieszczęścia podobno chodzą parami. Zdaje mi się, że na randki przychodzą całymi stadami!
Zaczęło się od róży – to początek randki, którą mógłbym nazwać kupką nieszczęścia.
Umówiłem się z kobietą poznaną w sieci. Wiedziałem jak wygląda i ona znała mój wizerunek, bo wysłaliśmy sobie zdjęcia. Podjechałem pod jej dom i się zaczęło.
Z rozmachem otworzyła drzwi i w tej samej sekundzie usiadła na miejscu pasażera. Uprzednio położyłem tam różę, którą chciałem wręczyć jej na powitanie. Zanim zdążyłem podnieść kwiat, kobieta już na nim siedziała, a raczej wstawała z krzykiem. Złośliwa róża wbiła kolce w materiał i przyczepiła się do spódnicy. Pierwszą czynnością, jaką dane mi było zrobić podczas tej randki była pomoc w odczepieniu nieszczęsnego kwiatka od… Pani najwyraźniej nie było do śmiechu. Ciągle zerkała do tyłu i sprawdzała czy spódnica nie jest pozaciągana.
Potem było już tylko gorzej. Ja wywaliłem loda włoskiego na koszulę, zlał nas nagły i niespodziewany deszcz, po którym Anna poprosiła o odwiezienie do domu, bo nie cierpi chodzić w mokrych rzeczach! Tak oto wyglądała moja randka z Anną, a raczej ze złośliwym losem.
Na przekór owemu losowi, umówiłem się z Anną po raz kolejny. Tym razem poszło lepiej, ale znajomość ta nie przerodziła się w związek.
Zobacz również:
Najdłuższa randka w moim życiu!
Randka z kolizją