Randka noworoczna
Życie jest pełne niespodzianek. Niektóre są miłe, inne mniej. Zdarza się i tak, że coś, co zaczyna się ekscytująco, kończy się zwyczajnie, wręcz siermiężnie. Jestem Jarek i chcę podzielić się z wami tym, co zdarzyło się na jednej z moich randek.
Z Jolką spotykałem się od jakiegoś czasu. Poznaliśmy się przez internet. Pierwsza randka miała miejsce w knajpce, którą wybraliśmy oboje. Kolejna odbyła się w restauracji chińskiej i tak dalej. Postanowiliśmy, że będziemy spotykać się w knajpach oferujących kuchnię różnych krajów.
Z kuchnią bywało różnie, ale nie to było najważniejsze. Nawiasem mówiąc, wspólne jedzenie, to dobra baza do przełamania lodów i skrępowania. Gdy nie wiadomo o czym gadać, gada się o tym, co się je. Ale do rzeczy.
Czas mijał i w końcu nadszedł Sylwester. Umówiliśmy się, że spędzimy go we dwoje w domku w górach. Domek był malutki i oddalony od innych.
Zrobiliśmy zakupy i późnym popołudniem dotarliśmy na miejsce. Po drodze zahaczyliśmy o dom, w którym gospodarze zostawili klucze. Weszliśmy, rozejrzeliśmy się i rozpakowaliśmy nasze rzeczy.
Ujęci urokiem okolicy postanowiliśmy się przejść.
Nie było nas jakąś godzinę. Gdy wracaliśmy, zastaliśmy wyłamany zamek i otwarte drzwi wejściowe. Co teraz? Postaliśmy chwilę i zdecydowaliśmy, że nie wchodzimy do środka. Bezradni, załamani i wściekli wezwaliśmy policję.
Radiowóz nadjechał po półgodzinie. W międzyczasie dwóch panów opuściło dom. Nie zauważyliśmy, by dźwigali coś ze sobą. Obserwowaliśmy wszystko z bezpiecznej odległości. Nic nam się nie stało. Wezwani stróże prawa stwierdzili, że musimy udać się na komisariat, by złożyć zeznania. Nie mieliśmy na to ochoty, ale nie było wyjścia. To w końcu nie nasz dom i nie chcieliśmy mieć więcej kłopotów.
Na komisariacie spędziliśmy kolejne dwie godziny, po czym zakomunikowano nam, że nie możemy wrócić do wynajętego domku. Zresztą i tak nie mieliśmy ochoty na dalszy pobyt w tym miejscu. Panowie policjanci zrobili nam uprzejmość dowożąc nas do domku po rzeczy.
Północ zastała nas w samochodzie, którym wracaliśmy do stolicy. Sprawa ciągnęła się jeszcze przez jakiś czas. Włamywacze nie znaleźli niczego cennego, ale sporo poniszczyli. To była najbardziej szalona, niespodziewana i nerwowa randka w moim życiu.