Moje i nie moje gafy na randkach
Nie będę opisywał konkretnej randki, bo to trochę nudne. Napiszę o różnych śmiesznych sytuacjach, które wydarzyły się na moich i nie moich randkach.
A więc tak: jadąc na randkę z pewną dziewczyną, która miała się odbyć w kinie miałem zatankować po drodze paliwo. Z wrażenia zapomniałem wjechać na stację i utknęliśmy na środku dużego skrzyżowania. Ona w szpilkach i sukience, ja w odprasowanych spodniach i koszuli, a tu auto do pchania. Mieliśmy szczęście, bo ktoś pomógł nam zepchnąć pojazd na pobocze, skąd zadzwoniłem po brata. Przyjechał swoim i zdążył dowieźć nas na film. Mi było tak głupio, że z filmu nie zapamiętałem kompletnie nic...
Innym razem, koleżanka z pracy, z którą się umówiłem, potknęła się o krawężnik i złamała obcas. Mnie się chciało śmiać, jej natomiast nie. Trudno się dziwić, na jednej szpilce trochę trudno chodzić. Randka skończyła się wezwaniem taksówki i podróżą do domu Sylwii. Właściwie nie skończyła się, bo zdesperowana dziewczyna zaprosiła mnie do siebie.
Mój kolega, który znany jest z tego, że gestykuluje dość gwałtownie, podczas randki tak zamachał rękami, że strącił kobiecie na kolana kolorowy, lepki drink. To była ich pierwsza i ostatnia randka. Na do widzenia, oświadczyła mu, że z wiatrakami nie randkuje!
Autor: Sylwek
Zobacz również:
Złamana randka
Najdłuższa randka w moim życiu