Randka z pamiątką
Po randkach zostają nam różne pamiątki. Po jednych mamy zdjęcia, po innych perfumy, po jeszcze innych zasuszone kwiaty…
Witam wszystkich! Jestem Anka i chcę opowiedzieć wam o randce, po której została mi szczególna pamiątka. Aha, zapomniałam o tym, że po niektórych randkach zostają nam faceci!
Po mojej też został i do tej pory się przyjaźnimy. Ale zacznijmy od początku.
Z Markiem spotkałam się dwa lata temu. Poznaliśmy się w portalu randkowym i na spotkanie umówiliśmy się po trzech tygodniach. Było lato, tak więc postanowiliśmy spotkać się na powietrzu.
Wybraliśmy duży, pełen romantycznych zakątków park w naszym mieście. Najpierw jednak było zapoznanie się w pobliskiej knajpce. Po kolacji udaliśmy się na łono natury. Długo spacerowaliśmy po wąskich alejkach nad wodą, pomiędzy polanami itp.
Około 22-giej robiło się ciemno i opuszczaliśmy park. Przechodząc koło zarośli usłyszeliśmy żałosne kwilenie. Żałosne, ale głośne i zdecydowane. Zaczęliśmy szukać i pod krzakiem zlokalizowaliśmy płaczące kocie. Marek pomógł mi je złapać. Kocię tuliło się i miauczało cały czas. Marek pomógł mi dojść do domu z maluszkiem na rękach.
Dobrze, że mieszkam niedaleko parku, bo nie wiem, jak byśmy donieśli to biedne stworzenie.
Następnego dnia, nowo poznany chłopak sam zaoferował wspólną wizytę u weterynarza. Koteczek okazał się zdrowy, tylko głodny i wyczerpany…
Czaruś jest u mnie do dziś. Czaruś, bo po pierwsze czarny, po drugie, zaczarował nas tamtego wieczoru. Być może dzięki niemu, nasz związek trwał cały rok.
Teraz jesteśmy dobrymi znajomymi, bo Czaruś potrzebuje nas obojga…
Oto, jaka pamiątka została mi po jednej z randek!