Randka z yorkiem
Witam, jestem Darek. Przeczytane tu historie randkowe, skłoniły mnie do opowiedzenia swojej.
Razu pewnego, a było to kilka lat temu, umówiłem się na randkę w jednej z knajp na gliwickim rynku. Pogoda dopisała, usiedliśmy więc w ogródku przed lokalem.
Z daleka zauważyłem, że Dorota, z którą się umówiłem, ma na ramieniu dużą torbę, z której wystaje coś włochatego. Bliższe oględziny wykazały, że jest to piesek rasy jorkshire. Dorota przedstawiła mi go jako Maxa. Zdziwiłem się, ale pomyślałem, że wzięła go ze sobą bo nie miała z kim zostawić.
Nic bardziej mylnego! Z rozmowy wynikło, że Dorota mieszka z rodzicami i siostrą, a Maxa wzięła specjalnie, żeby zrobić mu przyjemność. Wyjaśniła, że to jej pupil, z którym się prawie nigdy nie rozstaje. Usiedliśmy, złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy gadać.
Starałem się mówić o sobie, gdy tymczasem Dorota nawijała głównie o psie. Źle się czułem z tym, że trzyma go na kolanach i jego mordka wystaje ponad stół. Prawdziwy szok miał jednak dopiero nadejść.
Kelner przyniósł zamówienie: pizzę i piwo. Moja niedoszła dziewczyna postawiła zwierzę na stole i karmiła pizzą. Ale najlepsze nadal było przede mną. W pewnym momencie, Dorota przechyliła kufel, w którym były resztki piwa i podała go psu, który ochoczo zaczął chłeptać trunek. Tego było już za wiele!
Od początku ścigały nas zdziwione spojrzenia współbiesiadników. Teraz, spoglądano na nas z obrzydzeniem. Nikt nic nie powiedział i wszyscy odwracali lub spuszczali wzrok, gdy patrzyłem w ich stronę. Nie wytrzymałem! Wstałem, pożegnałem się i wyszedłem z ogródka.
Z miłośniczką yorków raczej się nie zwiążę!