Złamana randka
Witam! Widzę, że na tym portalu piszecie o randkach zwykłych i niezwykłych, udanych i zakończonych klęską. Ja przeżyłam jedną randkę, którą mogłabym nazwać złamaną.
Umówiłam się z chłopakiem w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Okolice piękne i romantyczne. Chłopak zaproponował trasę przez wąwozy okalające miasto, którą dobrze znał. Nie byłam happy, bo nie należę do kozic, ale postanowiłam docenić inicjatywę i poszliśmy w te wąwozy.
Wstyd się przyznać, mieszkam w Puławach, do Kazimierza mam rzut kamieniem i nigdy przedtem nie wędrowałam tymi trasami. Warto, bo widoki naprawdę niesamowite i niezapomniane. I właśnie przez te widoki, zapomniałam o patrzeniu pod nogi.
Jak długa wyłożyłam się na jakimś kamieniu, po czym stwierdziłam, że nie mogę wstać. Czułam się bardzo głupio. Chłopak też był skonsternowany. Po chwili jednak doszedł do siebie i pomógł mi dokuśtykać do miejsca, w którym mogłam wygodnie usiąść.
Moja prawa kostka zaczęła natychmiast puchnąć. Nie było rady, trzeba było wezwać pomoc. Ja zostałam na kamieniu, a Darek poszedł po taksówkę. Trochę to trwało, zanim dotarli na miejsce wypadku. Do taksówki trzeba było dojść, w czym pomogli mi Darek z kierowcą.
Pojechaliśmy na pogotowie, tam zbadano mnie i opatrzono. Stamtąd zadzwoniłam po kogoś z rodziny, by przyjechał po mnie z Puław.
Randka złamana, ale nie ma tego złego… Wypadek sprawił, że poznałam Darka w prawdziwych okolicznościach życiowych. Okazało się, że umie znaleźć się w takiej sytuacji. Jest troskliwy, empatyczny i ciepły. Nie panikuje, tylko organizuje co trzeba. Złamana randka zapoczątkowała fajną znajomość, która przerodziła się w związek trwający dwa lata. Po tym czasie, Darek wyjechał do pracy za granicę.
Byliśmy pewni, że przetrwamy, ale odległość zrobiła swoje. Darek poznał tam kogoś innego. Ten ktoś był blisko, a ja zostałam ze zrośniętą kostką i złamanym sercem…