Randka w ciemno
Często wchodzę tu i zaczytuję się w opisach niezwykłych randek. O zwykłych nikt nie pisze, bo czytanie o uściskach, pocałunkach i czymś jeszcze byłoby raczej nudne. Wróć, byłoby ciekawe, gdyby ktoś umiał to odpowiednio opisać. Tak więc, po ciekawe opisy zwyczajnych randek odsyłam do literatury pięknej, a sama opiszę jedną, podczas której zdarzyło się coś niespodziewanego.
Była to randka z Andrzejem, moim chłopakiem sprzed kilku lat. Randka miała miejsce w Walentynki.
Wybraliśmy się do kina na komedię romantyczną. Przed salą wręczono nam batoniki i czerwone serduszka. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy rozkoszować się projekcją. Niedługo to trwało, bo nagle salę ogarnęły egipskie ciemności. Mając nadzieję, że to chwilowe, nie ruszaliśmy się z miejsc. Minęło parę minut i nic się nie działo.
Spanikowani ludzie zaczęli garnąć się do wyjść. Ruszyliśmy się i my.
Gdy byliśmy prawie przy drzwiach, zapaliły się małe światełka awaryjne. Przeproszono nas za przerwaną projekcję. Ktoś ogłosił, że mamy iść do kasy po zwrot za bilety. Tłum był dość spory, więc randka minęła nam na staniu w ogonku.
Jak to w Walentynki, knajpki były przepełnione i z trudem udało nam się wcisnąć do jakiejś pizzerii. Nie ukrywam, że oboje byliśmy napięci i zdenerwowani przebiegiem wypadków. Walentynkowa randka nie udała się, ale przynajmniej mieliśmy okazję przeżyć randkę w ciemno…
Zobacz również:
Niespodziewane spotkanie
Randka bez wyjścia