Randka na lodzie
Hej! Moja najdziwniejsza randka, to randka na lodzie.
Z tej strony Karolina. Jakiś czas temu poznałam kogoś w portalu randkowym. Pisaliśmy trochę, potem gadaliśmy, w końcu Tomek zaproponował spotkanie.
Zdziwiłam się trochę, gdy tuż przed randką spytał o mój rozmiar buta. Zaintrygowało mnie to i zdziwiło. Zdziwiło mnie jeszcze bardziej, gdy zasugerował, bym na spotkanie nie ubierała się specjalnie wyjściowo. Raczej luźno i wygodnie. Moje zdziwienie sięgnęło jednak zenitu, gdy po przywitaniu i wręczeniu bukiecika kwiatków, chłopak zaproponował przejażdżkę w pewne miejsce. Miejscem tym okazało się miejskie lodowisko.
No wariat, kretyn, co my tu będziemy robić! Mam podziwiać jak jeździ, czy co? Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co zrobić. Postanowiłam zostawić sprawy swojemu losowi i czekać co będzie. I tak już się skompromitował i gorzej być nie może.
Tymczasem Tomek nie zrażony moją miną, otworzył torbę i wyciągnął dwie pary łyżew. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież pytał mnie o rozmiar butów. Jak mogłam być tak głupia i nie domyśleć się o co chodzi.
Nigdy nie jeździłam na łyżwach i nie mam o tym pojęcia. Tomek jakby nigdy nic, zaproponował włożenie łyżew. Co tam, pomyślałam, skoro już tu jestem, to poddam się temu szaleństwu. Włożyłam to coś na nogi i zaczęło się. Byłam pewna, że zaraz się skończy, bo runę jak długa i już nie wstanę. Wierzycie czy nie, nie runęłam ani razu. Oczywiście sama nie zrobiłam ani jednego kroku. Tomek cały czas trzymał mnie i prowadził po tafli. Po kilku minutach stwierdziłam, że jest cudownie.
Na lodowisku spędziliśmy pół godziny, po czym Tomek zaprosił mnie do knajpki. Tam przeprosił za cały cyrk i wyjaśnił, że nie miał innego pomysłu na randkę. Ja na to, że nie tylko nie ma za co przepraszać, ale była to najfajniejsza, najbardziej niespodziewana i odlotowa randka w moim życiu! Randka na lodzie!
Zobacz również:
Ulotny czar wakacyjnych randek
Koleją do szczęścia