Moja nierealna randka
Kiedyś chciałem napisać książkę o tęsknocie za moją Andromedą. Pomyślałem sobie, że poteoretyzuję i być może i ja znajdę magiczny klucz. Przecież, jeśli akceptuję siebie bez pychy czy buty, ale z poczuciem pokory - "Tak, to właśnie jestem ja... tylko ja" - wtedy mam coś do zaoferowania, jeśli już nie światu to tej jedynej, która zechce być moim Wszechświatem.
Może moja Miłość jest zapisana nie w poetyckim błękicie, którejś z gwiazd w gwiazdozbiorze Plejad, a prozaicznie - na zwykłym białym kawałku papieru, banalnie wyrwanym ze szkolnego zeszytu?
Pomyślałem więc sobie - jeśli inni w taki sposób szukają miłości, to ja z moim pokręconym szczęściem muszę poszukać jej zupełnie inaczej. Umyśliłem sobie, iż najpierw podciągnę się nieco teoretycznie i napiszę sobie książkę. E... taam... zaraz książkę. Raczej taki mały podręcznik "ABC poszukiwacza szczęścia".
Bo jeżeli jakimś cudem owo szczęście znajdę na "Randkach 24" i poczuję ten cudowny nienamacalny przepływ eufonii zmysłów, w której ukryte jest tak wiele... a zapomnę z wrażenia odpowiednich słów - to zawsze taka "książeczka - ściąga", będzie moim kołem ratunkowym. Jak umyśliłem tak i wykonałem. Na początek zarejestrowałem się na portalu "Randki 24". Szczęście w tym i nadzieja...
Zobacz również:
Sen na jawie
Wschód słońca