Pierwsze wrażenie
To jest ten dzień. Dzień, kiedy spotkam się z mężczyzną mojego życia. Napisał, że mam piękny uśmiech i chce go zobaczyć na żywo. Mnie urzekło jego spojrzenie. Być może to kwestia dobrze zrobionego zdjęcia, ale nie dowiem się, póki nie spojrzę mu w oczy. Od rana nie mogę się na niczym skupić.
Dziwne, skończyłam niedawno czterdziestkę, a denerwuje się jak nastolatka. Po pracy ogarniam domowe obowiązki, wychodzę na plac zabaw z Antosiem, przykro mi, że jego tata poszedł w tango z młodszą od siebie o 13 lat panną i do tego zaczął pić razem z nią. Wracam po dwóch godzinach, bo czas się wziąć za siebie.
Kąpiel, ciuchy, makijaż, ostatnie instrukcje dla babci, co do opieki nad Antkiem i zamykam drzwi za sobą. Jadę. Czy na pewno dobrze robię? Czy nie za wcześnie na poznawanie kogoś nowego? Co ma być, to będzie. Jest 21. Zdążyłam na czas w umówione miejsce, rozglądam się z nadzieją na spotkanie wzrokiem z tymi oczami, które spoglądały z profilowego.
"Cześć!" usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i... utonęłam w tych pięknych oczach. Zaszumiało mi w głowie i czułam, że mam zaciśnięte gardło, ale wydobyłam z siebie krótkie "cześć, miło Cię widzieć ". I ruszyliśmy spacerem w stronę kawiarni, gdzie latem na zewnątrz rozstawiają przytulny ogródek.
Po drodze rozmowa toczyła się o tym, jak minął nam dzień, aż doszliśmy na miejsce. Wybraliśmy stolik, kelner przyjął zamówienie i niebawem raczyliśmy się pyszną kawą. Potem był jeszcze deser i lampka wina. Rozmawialiśmy o wszystkim, okazało się, że mamy dużo wspólnych zainteresowań, słuchamy podobnej muzyki, lubimy podobne miejsca na odpoczynek. Było idealnie. Po spotkaniu odprowadził mnie do taksówki, spojrzał tymi swoimi przepięknymi oczami, a ja go obdarzyłam najpiękniejszym uśmiechem, szczerym. Oboje wiedzieliśmy, że tych spotkań będzie więcej...