Profil użytkownika:
merc1420
Ostatnie logowanie:
Zaloguj się, żeby zobaczyć.
Budowa ciała:
kilka kilo za dużo
Stosunek do picia:
piję okazjonalnie
Stosunek do palenia:
chcę rzucić
Religia:
rzymsko-katolicka
Sport:
bieganie, bilard, fitness, golf, jazda konna, kolarstwo, koszykówka, kręgle, łyżwy, narty, nurkowanie, piłka nożna, pływanie, rajdy, rolki, rowery, siatkówka, siłownia, sporty ekstremalne, surfing, szachy, sztuki walki, taniec, tenis, wędkarstwo, wspinaczka, żeglarstwo
Kultura i sztuka:
dyskoteki, film, imprezy, internet, kino, puby, koncerty, książki, opera, poezja, teatr, malarstwo, galerie
Muzyka:
blues, country, disco, dance, elektroniczna, filmowa, folk, grunge, hip-hop/rap, industrialna, jazz, klasyczna, metal, opera, poezja śpiewana, pop, reggae, rock, ska, soul, szanty, techno
Działy wiedzy:
archeologia, architektura, astronomia, biologia, chemia, elektronika, ekonomia, etnografia, filozofia, fizyka, geografia, gospodarka, historia, informatyka, język polski, języki obce, komputery, kulinaria, matematyka, medycyna, media, militaria, politologia, prawo, przyroda, psychologia, religia, socjologia, sport, statystyka, technika, zdrowie
Kilka słów o mnie:
Przestarzały Niemodny Nieatrakcyjny!
Oczy brązowe, twarz smutna, a dusza cała brudna.
To cały ja!!!
Kilka słów o szukanej osobie:
Przeczytać uważnie!!!
Mój codzienny dzień!!!
6:00 - najlepszy czas na seks. Stoję przed swoimi drzwiami. Przypominam sobie, że poznałem wczoraj wieczorem dziewczynę i jechaliśmy do mnie. Potem nie pamiętam nic, bo usnąłem w nocnym autobusie. To było cztery godziny, trzy pętle i jeden autobus dzienny temu. Nagle sobie przypominam jak wyglądała ta dziewczyna i moje hormony jednak dochodzą do wniosku, że to nie jest najlepszy czas na seks. Nie mówią natomiast czemu mam w ręku drogowy pachołek.
6:02 - 6:12 - szykuję się do snu. Różnica w zalecanych porach zależy od tego jak długo próbowałem otworzyć drzwi. Bywa. Pamiętam, że mój mózg będzie gotowy na takie problemy dopiero o 10:00.
10:00 - czas na trudne problemy. Budzę się i zastanawiam, czy powinienem wstać i uratować resztki tego dnia, czy może jednak się nie przejmować i jeszcze pospać. Gdzieś w połowie tej myśli, zasypiam. Mój drugi ulubiony mięsień (po piwnym) znów spisał się na medal w krytycznej sytuacji. Nic dziwnego - o dziesiątej po długiej nocy, moja pamięć krótkotrwała jest wyjątkowo krótkotrwała.
13:00 - pobudka. I najlepszy czas na seks. Przynajmniej dopóki nie stawiam nóg na zimnej podłodze i mój poranny wzwód znika jak, za przeproszeniem, ręką odjął.
13:05 - szykuję się do snu. Wyjście z pokoju zagradza mi ten przeklęty pachołek niewiadomego pochodzenia. Nie mogąc się zdecydować co z tym fantem zrobić, stwierdzam, że najbezpieczniej będzie wrócić do łóżka.
14:27 - telefon. To więcej niż pewne, że ktoś postanowi przerwać mój sen. W zależności od dnia i mojej sytuacji życiowej, będzie to mój szef, moja matka albo mój operator z informacją, że możesz dostać pakiet smsów i telefon za złotówkę. Naukowcy udowodnili, że 14:27, na kacu, to zdecydowanie najgorsza pora na odbieranie telefonu, dlatego pytam rozmówcę, czy wie skąd wziął się ten pachołek w drzwiach mojego pokoju i odkładam komórkę. Bez większego zainteresowania zauważam, że wychodząc wczoraj z domu miałem inny model.
14:30 - wezmę tabletkę, nie biorę zastrzyku. Witaminy są bardzo ważne, więc jeśli mam pod ręką jakiś proszek - zażywam go. No, chyba, że to proszek do prania. Nie za bardzo wiemy, którzy to naukowcy twierdzą, że powinniśmy sobie robić zastrzyki za każdym razem gdy mam wysoki poziom endorfin, ale tak jak z pełnym przekonaniem polecaliśmy leżącą w pobliżu tabletkę, jeszcze mocniej odradzamy leżącą w pobliżu strzykawkę.
15:00 - idę na spacer. No chyba, że akurat mam piwo w lodówce.
16:00 - czas na trudne problemy. To jest ten moment. Albo dojdę do siebie, albo do sklepu/lodówki po kolejne piwa. Szkoda, że mój mózg poszedł kilka godzin temu rozklejać po mieście ogłoszenia o zaginięciu glukozy.
16:15 - patrz godzina 15:00. Plus baton. Glukoza to podstawa.
17:30 - czas na ćwiczenia. Przestawiam w kąt ten cholerny pachołek. Zdyszany wracam na kanapę. Joseph Pilates może być ze mnie dumny.
18:30 - zdejmuję buty. Uświadamiam sobie, że od wczoraj mam cały czas na nogach buty. Stwierdzam jednak, że czas na ćwiczenia już minął, dlatego nie robię ostatecznie nic.
W każdym razie nic, co nie produkuje odgłosu ''''pssssytt''''.
19:00 - kieliszek wina.
19:30 - śniadanie.
21:30 - telefon. Dzwoni mój kumpel i mówi, że wczoraj zamieniliśmy się telefonami. Chciałbym swój z powrotem i proponuje żeby transakcję unieważnić w tym samym barze, w którym byliśmy wczoraj. Zgadza się. Nie, on też nie wie skąd mam ten pachołek.
21:40 - czas na trudne problemy. Ostatecznie jednak postanawiam nie myć dzisiaj zębów.
22:30 - zbliżam się do baru. I wpadam w dziurę w chodniku. Upadam boleśnie na tyłek. Złorzecząc całemu światu idę dalej. Powinni tam postawić jakiś pachołek, czy coś...
6:00 - najlepszy czas na seks. A ja znów jak ostatni debil stoję pod drzwiami i nie mogę znaleźć kluczy. Trzymana w ręku doniczka z wielkim kaktusem nie ułatwia sprawy.
I zadajecie mi pytanie jaki jest mój wymarzony partner?
Dobre pytanie...
A która z Pań ze mną wytrzyma mh. ?
tak, wiem, moja mama :):):)